wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 7 - Kiss me


 POV of Katrina

 Czy Harry właśnie świeci mi latarką po oczach? Spytałam siebie w myślach kiedy zobaczyłam światełka przed oczami. Jedną nogą byłam w krainie Morfeusza i mogłam się założyć, że pora była poranna. Nie miałam zamiaru otwierać oczu, chciałam spać.
Rok temu była podobna sytuacja. Momentalnie przypomniałam sobie tamten dzień. Uchyliłam powieki i ujrzałam Harrego, który pochylając się nade mną trzymał w ręku małe urządzenie. Jak się okazało była to latarka, a jej oślepiające światło raziło mój wzrok. Miałam nadzieję, że tym razem to nie jego sprawa, dlatego otworzyłam oczy i spostrzegłem, że to tylko i wyłącznie promienie słońca wpadające przez okno. Mruknęłam cicho i przeciągnęłam się, aby rozprostować kości. Dziś muszę przeprosić Nialla, pomyślałam. Zeszłam na dół zwarta i gotowa oraz ubrana w jeansy i zwykły top, bo pogoda za oknem była obiecująca. Śniadanie musiałam zrobić sama, ponieważ Harry zaczynał lekcje godzinę wcześniej. Tak więc, zjadłszy posiłek i założywszy coś na ramiona wyszłam z domu. Torba na ramię, a kule do rąk. Okay, do szkoły niecały kilometr, jeśli się sprężę pokonam drogę w dziesięć minut. Jak się okazało udało mi się to bez problemu.
  Usiadłam w ławce i zaczęłam odpoczywać. Droga mnie zmęczyła, a przede mną było bite siedem lekcji. Chyba, że znów zarobię godzinę kozy, pomyślałam. Pierwszą lekcją był język włoski. Później przerwa śniadaniowa. Tutejsze szkolnictwo znacznie różni się od Kanadyjskiego. Wypełniając papiery do tej placówki musiałam podać dane, a także wybrać język obcy. Właściwie to dwa. Spośród francuskiego, hiszpańskiego, japońskiego, niemieckiego i włoskiego, wybrałam te dwa ostatnie. Niemieckiego uczyłam się już w Kanadzie, a włoski jest dla mnie nowością, nowym wyzwaniem. Oba są wyjątkowe, ale zupełnie różne. Włoski należący do języków romańskich, lekki, śpiewny i dość łatwy w wymowie. Niemiecki z grupy germańskiej, twardy, trudny i z ciężka wymową. Różnica jest znaczna, ale to taki szczegół. Tak więc, wybrałam języki obce. Lekcje są rozplanowywane dla każdej klasy osobno. W tygodniu są tylko dwa dni, w których ja i Harry zaczynam o tej samej godzinie. Zazwyczaj Hazz zaczynał godzinę wcześniej, a czasami po południu. Dziś przyszłam na drugą godzinę, po której zawsze jest pierwsza duża przerwa. Stołówka jest otwarta i część młodzieży je wtedy posiłki. Po kolejnych dwóch lekcjach jest druga taka pauza z identycznymi "przywilejami". Wg statutu szkoły za nie wykonywanie poleceń nauczyciela, po jednym upomnieniu uczeń otrzymuje godzinę kozy, tak jak w moim przypadku. Mimo wszystko ta placówka jest naprawdę dobra.
  Po pierwszej przerwie śniadaniowej miałam matematykę, później język angielski, a następnie kolejna duża przerwa nazywana obiadową. Szukałam Nialla wzrokiem na korytarzu. Tori mówiła, że pewnie jest na stołówce, co było trafne.
- Muszę go przeprosić. - Wypaliłam szukając blondyna. Liczyłam, że będzie gdzieś w tłumie, ale pomyliłam się. Tłum nie był duży, naprawdę. 
- Bardzo dobrze robisz. - Powiedziała. - Patrz, Boże... Czy oni nie mogą robić tego w innym miejscu? - Dziewczyna wskazała lekko na pewną parę obściskującą się w kącie. Zaśmiałam się na ten widok i przypomniałam sobie o Harrym i Mery. - Idzie Twój brat. - Dodała i zwróciła się do Hazzy. -  Cześć. Gdzie Twoja dziewczyna? 
- Powiedziała, że musi iść na lekcje. - Rzekł, a my przytaknęłyśmy głowami. - O! Dzwonek. Do zobaczenia w domu, sister. 

~*~

  - Kto z Was byłby chętny na zagraniczną wycieczkę? - W sali rozniósł się wysoki i doniosły głos Pani Evans. Przed nauczycielką wyrósł las rąk, co znaczyło, że jest wiele chętnych. Tori i ja także się zgłosiłyśmy. - Wyśmienicie! W najbliższym czasie podamy Wam wszystkie szczegóły. Będzie to ogólnoszkolna wyprawa. Przypominam o zadaniu ze strony dwudziestej! I chciałam jeszcze dodać, że będziemy dalej kontynuować tradycję szkoły, więc w terminie ustalonym przez dyrektora odbędzie się bal jesienny! - Krzyknęła radośnie, na co cała klasa jej wtórowała. Czym jest ten bal?, spytałam siebie w myślach. - Fajnie, że się cieszycie. Ale zostało jeszcze dużo czasu. Około miesiąca, może mniej, może więcej. Chciałam Wam tylko oznajmić. Druga sprawa to Wasze zachowanie... - Pani Evans była naszą wychowawczynią, więc musiała poruszać takie tematy. Panna Alexis to kobieta po trzydziestce, szczupła, o blond włosach i wciąż singielka. Ale patrząc na nią można dostrzec, że wcale jej to nie przeszkadzało. - Zwracam się do trójcy klasowej. Nie wolno Wam robić z każdej lekcji jakiegoś cyrku czy kabaretu! - Evans rozpoczęła swój monolog dotyczący Luke'a, Martina i Caluma, a oni słuchali i śmiali się kiedy czytały ich uwagi. - Tak Was to bawi? Dobrze, trzy godziny kozy. W sobotę! 
- Co takiego? Nie może Pani! 
- Mogę, do widzenia! - Naprawdę ją lubię, jedna z najlepszych belferek. Pokuśtykałam na korytarz i razem z przyjaciółką usiadłyśmy na parapecie. Za oknem świeciło słońce, a jego promienie rozszczepiały się przez nagie konary drzew. 1/5 liści spadła i gniła na trawie, chodnikach, zaś reszta zmieniła swoje ubarwienie i czekała na gałęziach aż będzie można spaść. Zewsząd było kolorowo, jak to jesienią. Miasto żyło, przechodnie krzątali się po ulicy. W szkole panowała miła atmosfera, ponieważ korytarz wypełnił się nastolatkami pełnymi ochoty na przerwę między lekcjami. Ja również należałam do owej grupy.
- Czym jest bal jesienny? - Wypaliłam. Nie miałam pojęcia co to było, pierwszy raz obiło mi się to o uszy. Słowo bal wiele tłumaczy. Ale 'jesienny'? Młodzież przebiera się za liście? A może za kasztany? Albo robią coś zupełnie innego, myślałam.
- Co roku właśnie jesienią szkoły w Wielkiej Brytanii organizują taką imprezę. W Stanach ten zwyczaj też jest popularny i bardziej nasilony. Jest to zwyczajna impreza. No wiesz, taniec, długie suknie, królowa i król balu, poncz, napoje, ciasta... W miesiącach ciepłych następnego roku z okazji świtania nowej pory roku, odbędzie się bal wiosenny. - Oznajimła. Widać, że była we wszystkim bardziej obeznana niż ja. Przytaknęłam słysząc słowa Tori. Gdzie ten Niall?, spytałam w myślach. - Nie martw się, może jest chory i nie przyszedł. Kto wie..- Zaczęła wiedząc o czym myślę. Uśmiechnęła się ciepło. I krzyknęła.- Oo zobacz, tam jest! Wrychodzi z sali. - Spojrzałam we wskazanym kierunku i stwierdziłam, że miała rację. Horan przeciskał się przez tłum zapewne w stronę swojej szafki. Poprosiłam Tori o przypilnowanie mojej torby, a skoro się zgodziła ruszyłam o kulach w stronę chłopaka. Dotarłam pod jego szafkę i odczekałam chwilę, aż włoży książki do środka.
- Cześć - Wypaliłam cicho. Nie wiem dlaczego, ale... Denerwowałam się. Niall popatrzył w moją stronę, przymrużył oczy, a po chwili zamknął szafkę i stał ze mną twarzą w twarz. No może nie tak blisko.
- Co chcesz? - Prychnął. Zachował się niemile, jak ja zazwyczaj. Widać, że był obrażony. - Nie mam całego dnia.
- Dlaczego od razu się Denerwujesz? Chciałabym Cię przeprosić. - Słysząc moje słowa podniósł wzrok i zaczął mi się uważnie przypatrywać. - Przepraszam, że źle Cię potraktowałam, bo nie chciałam Twej pomocy.
- I ? 
- I przepraszam, że zawsze byłam złośliwa, niemiła i oschła. - Dokończyłam, przecież za wszystko już go przeprosiłam. Niall zamyślił się biorąc głęboki oddech. 
- Przeprosiny nie wystarczą... Musisz zrobić coś jeszcze.
- Ehh, co takiego? - Spytałam opierając się mocniej na kulach. Stawia mi warunki, pomyślałam. Ciekawe cóż takiego wymyśli... Z jednej strony przeprosiłam go za Wszystko i nie powinien być obrażony, zaś z drugiej mógłby nawet żądać wynagrodzenia. Dobra, bez przesady. 
- Pocałuj mnie. - Wbiłam w niego wzrok i patrzyłam z pogardą. Popatrzyłam z niezrozumieniem, bo myślałam, że żartuje. Miałam nawet taką nadzieję, że to głupi kawał. - W usta. Tu ... I teraz. 
- Słucham? Przeprosiłam Cię, to nie wystarczy?
- Mały buziak na dopełnienie Twoich słów. 
- Ale w policzek.
- Hmmm... Zgoda. Ostatecznie się zgadzam. - Zaśmiał się i popatrzył na mnie. Przerzuciwszy ciężar ciała na zdrową nogę, wspięłam się na palce i ujęłam swoimi dłońmi jego twarz. Przymknęłam lekko oczy i przybliżyłam swoje usta, a następnie chciałam cmoknąć jego policzek. I wtedy Niall odwrócił swoją głowę, a jego usta znalazły się na przeciw moich.

*^*^*^*

BUJA! 

WIEM, ROZDZIAŁ JEST KRÓTKI, ALE... TAK MUSIAŁO BYĆ :P WSTAWIAM TEN ROZDZIAŁ PO KILKU DROBNYCH POPRAWKACH I PO WYCIECZCE SZKOLNEJ. BYŁAM ZMĘCZONA, WIĘC MOGĄ POJAWIĆ SIĘ BŁĘDY.


Komentujcie! Dziękuję za poprzednie :* 

Pytanko: Jak myślicie... Jak potoczy się przewrót akcji przez Nialla? :P :)

Skomentujcie chociaż jednym słowem kochani! :*
  

9 komentarzy:

  1. Czekam na next ..
    Jejciu.. Ona się wscieknie *-*
    Zły Niall xd
    Kocham <3

    Żaneta

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na nexta. Można byli sie spodziewać takiej akcji ale i tak super

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do LA! :)
    Zapraszam na : http://defend-zaynmalik.blogspot.com/2015/01/liebster-award-2.html

    OdpowiedzUsuń
  4. suuuuuuper :* :* czekam na next a i co do rozdziału to albo Katrina odepchnie Niall'a albo pogłębi pocałunek.Albo walnie go z liścia w pysk nwm ale wolała bym opcje w której Katrina pogłębia pocałunek xD fajna z nich para by była

    OdpowiedzUsuń
  5. Nic dodac nic ująć! Ten rozdział jest genialny !:* czekam na nexxt <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham cię po prostu super rozdział <333 aby dała mu w mordę z liścia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak mogłaś w takim momencie
    Rozdział świetny czekam na szybki next :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do Liebster Award! :D
    http://dawid-kwiatkowski-moja-historia.blogspot.com/2015/01/liebster-award-5.html

    OdpowiedzUsuń