niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 1 - Hi, I'm Harry

Wysiedliśmy. Ja, mama i mój brat. Wspominałam Wam o nim? Chyba nie. Skoro nie, to zrobię to później. Pierwsze co zrobiłam to wbiegłam do środka. Dom stał na niezbyt wysokim fundamencie, więc weszłam po schodach. Dość duże, drewniane drzwi otworzyły się skrzypiąc lekko. Przede mną rozpościerał się korytarz, na którego końcu były schody prowadzące na piętro. Obok nich były drzwi prowadzące prawdopodobnie do piwnicy.

- Podoba się? 
- Jest piękny. Taki stary, ale piękny. - powiedział mój brat z uśmiechem. Podążałam dalej. Po prawej stronie była kuchnia. Korytarz pokryty drewnianą podłogą oddzielał ją od salonu, który był po jego lewej stronie. Nowe meble stały już w pomieszczeniach. Nie były nowoczesne typu: tu złote, tu srebrne, a tu świecące. Stół drewniany, nowoczesna plazma, a blaty kuchenne są laminowane. Sofa wykonana ze skóry, a otoczona dębową obwódką. Wygląda tak... Królewsko? Jakbym była w zamku. Nie No, bez przesady. Tylko kanapa tak wygląda, chociaż cały dół jest w podobnym stylu. Ale mimo to skromnie. To  taki jakby tradycyjny angielski styl.
- Idźcie zobaczyć swoje pokoje!
Pognałam po drewnianych schodach z ciemnym dywanem i znalazłam się na piętrze. Aż się boję co zobaczę. Stanęłam obok brata zastanawiając się, które drzwi prowadzą do mojej sypialni. Było ich aż pięć. 
- To co siostra? Kto pierwszy wchodzi? - zapytał ze śmiechem, a ja wzruszyłam ramionami. Chłopak otworzył pierwsze po lewej. - Yyy... To mamy. Tylko ona ma kołdrę w lamparcie cętki. - Otworzył następne. Ukazała się łazienka wysadzana kolorowymi kafelkami. Była naprawdę ładna. W trzecim pokoju była jedna komoda i łóżko. To z pewnością pokój gościnny - pomyślałam i otworzyłam w końcu właściwe drzwi. 
To idealny dla mnie pokój! Ciemna wyblakła zieleń, pudrowy róż oraz biel - takie kolory panowały w tym pomieszczeniu. 
- Wow - westchnął braciszek - Mama się postarała. Jeżeli mój wygląda gorzej to... Ehh. - odszedł wzdychając. Zaśmiałam się i weszłam w głąb. Dywan był biały i lekko puchaty. Na nim, pod oknem stało łóżko, też bielutkie, ale kołdra na nim była w kolorze pudrowego różu. Poduszki też takie były, ale z brązowymi kwadracikami. Po bokach stały również białe etażerki, a na nich lampki nocne. Na jednej ze ścian wisiał obraz, a pod nim stolik z krzesłem. To była pierwsza część pomieszczenia. W drugiej były nieduży balkon oraz duża szafa na ubrania i różne przedmioty. 
- Sama wybierałam meble. Tylko Harry kazał kupić ten dywan.
- Jest przepiękny! Rozumiem, że Ty chciałaś dywan w cętki? - zaśmiałam się. Mama lubi wszystko co jest w tym wzorze. Kołdry, dywany, sukienki, legginsy, buty... Długo by wymieniać. Kiedyś chciała bym występowała w stroju właśnie w cętki. Raz nawet kupiła mi taką sukienkę na wesele cioci. Cała ona.
- Wiesz, że mam słabość do tego wzoru. Rozpakuj swoje rzeczy, pudła są w samochodzie. Ja zacznę gotować obiad, a potem pójdziesz z bratem obejrzeć nowy klub łyżwiarski, oraz poznać Ricka nowego trenera i choreografa. Wiesz, on jest wielokrotnym zwycięzcom w tym sporcie. Niestety musiał zrezygnować, aby pomóc bratu wychowywać syna. Patrz jaki dobry człowiek. Dobra, ja już idę. Rozpakuj się, zjemy obiad i lodowisko. Na razie. - skończyła swój monolog i wyszła zamykając drzwi. Niepotrzebnie bo musiałam je otworzyć, aby wyjść po kartony. 
  Kiedy poukładałam ubrania i różne bibeloty, a pudełka wyniosłam na poddasze, zeszłam na dół i zjedliśmy obiad. Potem razem z Harrym udaliśmy się na kryte lodowisko w Londynie. Jest sierpień więc pogoda jest słoneczna. Weszliśmy do dużego budynku. Korytarz zdobiły liczne trofea, puchary, medale... I tak do biura właściciela. 
- Witam, nazywam się George i jestem właścicielem lodowiska. A Ty pewnie jesteś Katrina...
- A ja jestem jej bratem..
- Tak to ja - Uśmiechnęłam się i poszliśmy na oprowadzenie. Funkcjonuje tu klub łyżwiarski, więc i ja będę do niego należała. Teraz rozpoczną się treningi. Większość przyjmuje system dwóch dziennie. To znaczy, że rano przed szkołą i wieczorem. Ja nigdy tak nie trenowałam i nie zamierzam. Kocham to robić, ale jeśli mam przez to zrezygnować ze szkoły to nie ma takiej opcji. Do tego dochodzą też inne zajęcia sportowe. Jest ich wiele, ale ja zdecydowałam się na zumbę. To dobre na rytm. Będąc w Kanadzie uczęszczałam też na balet, ale teraz chyba odmówię tej przyjemności. Aż mi się nie chce myśleć ile pracy czeka mnie w tym roku. Zawody, nowa szkoła, nowi znajomi...
- Dzień dobry! Nazywam się Rick Horan - Z intensywnego myślenia wyrwał mnie głos mężczyzny po trzydziestce. Miał brązowe włosy i piwne oczy, a patrząc na niego mogłam wywnioskować, że jest w bardzo dobrej formie. - Twoja mama mi dużo o Tobie opowiadała jak jeszcze załatwiliśmy formalności. 
Mężczyzna pokazał nam obszar lodowiska, który jest ogromny! Do tego duże trybuny, szatnie i łazienki. 
Pożegnaliśmy się z Rickiem i wróciliśmy do domu. Mama powitała nas ciepłym budyniem czekoladowym. To to co lubię. Później już tylko odpoczynek, w końcu następnego dnia miałam zacząć szkołę. Tak minął mój pierwszy dzień w Wielkiej Brytanii. 

~*~

  Mama wyszła do pracy, więc Harry obudził mnie rano. Nie mamy jakiś nie wiadomo jakich relacji, ale jestem jego małą siostrzyczką. W prawdzie jest ode mnie starszy o dwa lata, ale czy to tak wiele? 
Jak strzała wypadłam z łóżka, ubrałam się i zleciałam na dół, by zjeść śniadanie przygotowane przez mamę. Były to tosty i herbata. Zjadłam to, ale najchętniej wypiłabym tylko napój. Jednak nie mogę tak. W przeszłości miałam problemy z wagą. Miałam anemię i to poważną. Było to spowodowane moją dietą, w celu zarzucenia paru kilogramów. Wtedy byłam.... Gruba. Nie znosiłem tego. Moi Kanadyjscy koledzy non stop się ze mnie naśmiewali. Postanowiłam raz, a dobrze z tym skończyć. W internecie znalazłam dietę, do której zaczęłam się stosować. Ponieważ nie pomagała zbyt dobrze zaczęłam wywoływać wymioty po każdym posiłku. Z początku było to trudne, jednak z czasem stało się to codzienną rutyną. Wpadłam w anemię. Było ciężko, ale wygrałam tą walkę. W tamtym czasie przestałam trenować, opuściłam się w nauce. Nie chcę by to wróciło, dlatego Zjadłam ten posiłek.
- Pośpiesz się mała! - krzyknął brat poganiając mnie, a sam był jeszcze nie ubrany. 
- Nie nazywaj mnie mała! Ubieraj te buty, bo nas wyrzucą już pierwszego dnia, szybko!
Wybiegliśmy z domu i popędziliśmy przed siebie, do szkoły było niedaleko. Dotarliśmy w sam raz, trzy minuty przed dzwonkiem. 
- To cześć - Rzucił Harry i stanął przy grupce dziewczyn uśmiechając się słodko i mówiąc to swoje "Hi, I'm Harry". On tylko się uśmiechnie i dziewczyny lgną do niego. Szybko nawiązuje kontakty, w przeciwieństwie do mnie. Wciąż stałam i patrzyłam na korytarz pełen nastolatków. Część wyciągała książki z szafek, część szła pod sale, a reszta po prostu rozmawiała. Szybkim krokiem skierowałam się do gabinetu dyrektora i po odebraniu klucza do szafki oraz planu zajęć, zaczęłam szukać sali geograficznej. Tak, pierwszą lekcją była geografia w sali numer 37. Rozbrzmiał dzwonek, a ja wciąż chodziłam jak dziecko we mgle. Harry jest w ostatniej klasie, ja zaś w drugiej. Oo, jest! - Krzyknęłam radośnie w myślach i stanęłam przed drzwiami. Kurczę...
- Dzień dobry. Spóźniłam się, wiem. Ale zgubiłam...
- Siadaj! - Posłusznie zajęłam miejsce w ostatniej ławce pod ścianą. Jako jedyna była wolna, a reszta siedziała parami. - Cisza! Wakacje się skończyły. Pewnie mnie kojarzycie z nazwiska. Walker, mówi Wam to coś? - Większość uczniów mruknęła ciche 'tak' - Nie tracimy czasu, zabieramy się do pracy. 
Tutaj zaczął się monolog Pani Walker na temat kontynentu Afrykańskiego. W końcu upragniony dzwonek zadzwonił i uczniowie zaczęli się pchać ku drzwi. Wyszłam na korytarz i poczułam, że na kogoś wpadam. Upadłam na szkolną podłogę, a z torby wypadły mi książki. 
- Co Ty chodzić nie umiesz?! - Krzyknął blond włosy chłopak podając mi książki i zostawiając samą na środku korytarza. Cicho westchnęłam i zobaczyłam przed sobą uśmiechniętą dziewczynę, tą która akurat była ze mną na geografii. Podała mi dłoń i pomogła wstać.
- Cześć, jestem Victoria Jones. Jesteśmy w jednej klasie, teraz mamy mieć matematykę.
- Miło mi, jestem Kartrin. 
- Widziałam, że wpadłaś na tamtego blondyna, to Niall. Nie zachował się mile, ale nie przejmuj się on taki nie jest, pewnie ma zły dzień. A w ogóle to skąd przyjechałaś? I z kim? - Uśmiechnęła się sympatycznie. Już ją lubię. Miała brązowe włosy, lekko falowane i szczupłą figurę.
- Z Kanady, razem z mamą i ... 
- Cześć siostra! - Nie dane było mi dokończyć, bo jak zawsze wesoły Harry przybiegł i objął mnie jednym ramieniem. Stanął tak i chyba czekał aż przedstawię mu koleżankę z klasy.
- Z bratem. Vicky poznaj mojego brata.
- Hi, I'm Harry. No i co przewracasz oczami siostra? Jak tam w drugiej klasie? Bo u mnie genialnie! Tu chodzą niesamowici ludzie. - W tym jednym musiałam się z nim zgodzić. Mimo iż nauczyciele są jacy są, do uczniów nie mam nic. - Jak będziesz szła na lodowisko to kup mleko, bo mama dzwoniła, że się skończyło. Ja spadam. Jakbyś coś chciała wiesz gdzie mnie szukać. - Poklepał mnie po plecach i udał się z jakąś grupką chłopaków. Ja i Victoria poszłyśmy na matmę. 

~*~

Z treningu wróciłam koło osiemnastej. Odrobiłam wszystkie zadania i pomagałam mamie upiec ciasto.
Harry zbiegł z piętra po schodach i zaczął wyjadać czekoladę. Kiedy mama nie widziała obracał się i brał jedną. A śmiał się przy tym co nie miara. Jednak po czwartej kostce mama odwróciła się za szybko i Hazz dostał ścierką w łeb. Bezcenny widok.
- Synu, zamiast się wygłupiać może byś nam pomógł?
- Nie ma problemu. - Loczek najpierw umył owoce, a potem pomagał mi. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie jego kolejny kawał. Chłopak wziął torbę mąki, włożył do niej dłoń i wtarł mi we włosy.
- Och.. No nie! Mamo, widziałaś co on zrobił?! - krzyknęłam z oburzeniem. Harry szybko się uspokoił i kiedy mama na nas spojrzała stał grzecznie. Mama przymknęła na to oko. Jednak na tym nie poprzestał. Chciał mnie wkurzyć, lubi to robić i często mu się to udaje. Chłopak wziął całą paczkę mąki i wysypał mi na głowę.
- Mamo!
- Harry! Skończ już. Pozbieraj mąkę z podłogi, a Ty Kat idź się umyć. - Mój brat wykonał zadanie. Wzięłam prysznic i wróciłam na dół by oglądnąć film.
- Dlaczego ona, kiedy w tamtym roku wygoliła mi na prawej nodze literę K nie dostała szlabanu?
- Harry bądź dojrzalszy. I kiedy było coś takiego?
- Jakoś w grudniu. Spałem wtedy, a ona przyszła z golarką i moją pianką!
- Oj dzieci, dzieci. - Westchnęła mama.

Czytasz=Komentujesz!
5 komentarzy=Next

4 komentarze:

  1. Hahahhaahhaha.. Dobrane rodzeństwo :3
    Meegaa... Czekan na next i to sZybko :*
    Życzę weny i weny i weny i czasu :*

    Żaneta <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne *-* zapraszam do nas <3 http://agataisandraopowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział i ten tekst Harry'ego "Hi, I'm Harry". Kiedy dodasz bohaterów? Czekam na next i zapraszam do mnie: http://the-madness-of-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń