sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 5 - Jones fracture

RODZIAŁ DEDYKOWANY ŻANECIE, KTÓRA MA DZIŚ URODZINY! WSZYTSKIEGO NAJLEPSZEGO KOCHANA! :* 

POV of Harry

  Z samego rana obudził mnie trzask drzwi od pokoju mamy. Niechętnie podniosłem głowę i wyjrzałem zza kołdry. Dziś mamy wolne, pomyślałem. Ucieszyłem się ma tą myśl, ponieważ miałem zamiar wylegiwać się cały dzień. Postawiłem stopy na dywanie koło łóżka, ubrałem spodnie, a następnie koszulę. Skierowałem się w stronę kuchni, gdzie mama szykowała się do pracy.

- Musiałaś trzaskać drzwiami? - Spytałem lekko zdenerwowany. Zaparzyłem kawę. Rzadko to robię, ale byłem niewyspany. Spojrzałem na zegar wiszący nad stołem, godzina 8:00. - Chciałem spać.
- Przepraszam, ale otworzyłam okno, aby przewietrzyć sypialnię i był przeciąg. Nie zdążyłam złapać drzwi, ubierałam się. No dobrze, śniadanie zróbcie sobie sami, a na obiad możecie zamówić pizzę. Dziś wrócę późno, ale przecież musimy z czegoś żyć. Pieniądze same nie przyjdą. Zajmij się siostrą, uważajcie na siebie... A! I nie otwierajcie obcym.
- Mamo, nie mam 5 lat. Damy sobie radę, nie pierwszy raz jesteśmy sami w domu.
- Tak, wiem. Ta moja matczyna nadopiekuńczość. Trzymajcie się, pa. - Pomachała ręką i Zakluczyła drzwi znikając za nimi wcześniej. Postanowiłem, że nie będę budzić Katrin. Wyciągnąłem z lodówki potrzebne składniki i zabrałem się za przygotowywanie tostów, które po 10 minutach spałaszowałem. Siostra również wstała, może nie mogła spać. Podałem jej talerz i sok w szklance. 

POV of Katrina

Około południa zadzwonił dzwonek do drzwi. Oczywiście, mój brat nie ruszył się łaskawie, więc to ja musiałam otworzyć. Uchyliłam lekko skrzypiące drzwi, a moim oczom ukazał się Zayn. Mulat miał kilkudniowy zarost. Szczerze mówiąc to nie podobał mi się taki. Lepiej było mu bez zarostu, tylko dodawał sobie lat. Był ubrany w czarne, obcisłe spodnie i kurtkę tego samego koloru. Uśmiechał się, widocznie czekał, aż wpuszczę go do środka. 
- Harry!! Kolega! - Krzyknęłam na całe gardło. Styles zbiegł po schodach i przywitał się z Malikiem, jak to mięli w zwyczaju.
- Idziemy. Cooper urządza imprezę, będzie dobre jedzenie i ładne dziewczyny.
- To mnie nie przekonuje - Powiedział Hazz kręcąc głową. Oparł się o framugę drzwi i patrzył na Zayna.
- Zobaczysz Mary. Podsłuchałem jej rozmowę z kumpelami. Mówiła, że ubierze nową, amarantową sukienkę, jakikolwiek to jest kolor. - Zaśmiał się. No tak, niektórzy faceci nie rozróżniają nawet podstawowych kolorów, zaś inni nie wiedzą nic o barwach typu amarant, granat, beż i tak dalej. Zayn zdecydowanie zaliczał się do tej drugiej grupy. Mój brat z resztą też. - A do tego szpilki... Do tych jej długich nóg - Mówił dalej i to specyficznym tonem, aby Harry mógł wyobrazić sobie piękną Mery Wens w seksownej, krótkiej sukience prezentującej swoje walory. Dziewczyna nie jest brzydka, wręcz przeciwnie. Jest singielką, co jest dość dziwne. - Rozpuszczone włosy... Jej malinowe usta na twoich, wyobraź to sobie stary. - W tej chwili mój brat totalnie odpłynął. Pomachałam mu ręką przed twarzą i ani drgnął. Dopiero po chwili wrócił na ziemię.
- Zgoda, idę! Kat, tu masz klucze, nie wpuszczają do domu obcych facetów. Wrócę... A z resztą nie wiem, o której. Cześć! - Wyszedł, a Malik tylko pomachał mi na pożegnanie. Zakluczyłam drzwi. I co teraz będę robić, myślałam. Westchnęłam i rzuciłam spojrzenie na moje białe łyżwy leżące w kącie. Były lekko porysowane po bokach, a ich płozy był ostre. W tym momencie już wiedziałam co będę robić.

~*~

Zdeterminowana, by nauczyć się potrójnego Axla zawiązałam łyżwy. Na lodzie było dosłownie parę osób, w tym dzieci. W tle leciała muzyka z głośników i mogłam rozpoznać, że to Katy Perry. Weszłam na lód i krok za krokiem wykonywałam instrukcję Ricka. Zapamiętałam co mówił, dlatego ćwiczę sama. Ręce do siebie, trzymaj równowagę, powtarzałam w głowie. Musiałam przyznać, że całkiem nieźle mi szło. Ćwiczyłam już okrągłą godzinę i zauważyłam jakiegoś chłopaka jadącego w moją stronę. Poruszał się płynnie, ale powoli. Nie mogłam dostrzec kto to, zbyt dużo osób mi go przysłaniało. Mała dziewczynka wykonując właśnie piruet straciła równowagę i przewróciła się tuż przed właśnie tym chłopakiem. Zatrzymał się, pomógł jej wstać. Zdjął kaptur orzysłaniający jego twarz i w tamtym momencie wiedziałam kim jest. Zdradziły go blond farbowane włosy, które postawił jak zawsze do góry.
- Jeździsz? - Spytałam patrząc jak zbliża się w moją stronę. 
- Jak widzisz.- Zaśmiał się i przeczesał dłonią swoje włosy. Zauważyłam, że często to robił. 
- Zaprezentuj - Słysząc moje słowa Niall przejechał mały fragment lodowiska. - Miałam na myśli jakieś figury.
- Dla Ciebie, jazda oznacza liczne skoki, choreografię, piruety i grację. Dla mnie oznacza to pokonanie pewnej odległości na łyżwach, czyli to co zrobiłem. 
- Świetnie. W takim razie nie przeszkadzaj i daj ćwiczyć.
- Dlaczego choć raz nie możesz być miła i pogadać ze mną, ot tak?
- Denerwują mnie Twoje uwagi, głupie spojrzenia i uśmieszki! Nie znoszę kiedy ktoś zaczepia mnie i przekracza granice mojej cierpliwości! Jeszcze coś? - Niall westchnął i patrzył dalej na mnie. - Zachowujesz się jakbyś znał mnie od małego, a tak naprawdę nic o mnie nie wiesz! A teraz odejdź! Daj mi ćwiczyć w spokoju! - Powiedziałam nieprzyjemnym tonem i ruszyłam przed siebie. Chciałam wykonać skakany od przodu skok, czyli Axel. Wykonałam zamach prawą nogą. Powinnam wylądować na lewej nodze i tak było, ale nie poszło po mojej myśli. Jak to niektórzy mówią "krzywo stanęłam", jednak tu powiedziałabym, że "krzywo wylądowałam". Lewa noga obsunęła się, a ja wylądowałam na lodzie. Syknęłam z bólu i złapałam się za stopę. Nie mogłam nią ruszyć. Niall ruszył w moją stronę i zatrzymał się rozpraszając lód ponad powierzchnię. 
- Co się stało, księżniczko? - Zapytał z troską wyczuwalną w głosie. Klęknął na oba kolana i pochylił się nade mną.
- Nie mów tak do mnie!! To przez Ciebie, totalnie mnie zdenerwowałeś! Ałłaaa..
- Spokojnie, nie krzycz. Chodź. - Podał mi rękę, którą oczywiście odrzuciłam. Nie będę korzystać z pomocy tego człowieka, pomyślałam.
- Nie! Idę sama. - Podpierając się dłońmi podniosłam się i stanęłam na prawej nodze, przerzucając tym samym na nią ciężar ciała. Zmarszczyłam twarz czując ból w stopie i nie mogąc stawić kroku. 
- Chodź, pomogę Ci.
- Dam sobie radę sama! - Syknęłam w jego stronę. Ignorując moje słowa Horan wziął mnie na ręce niczym pan młody, pannę młodą. - Puszczaj! Słyszysz mnie?! Odstaw mnie na lód! 
- Chyba śnisz królewno.
- Nie mów tak do mnie, nie życzę sobie tego! 
- Nie dasz rady iść, nie pozwolę by coś Ci się stało. Już nie jest dobrze, skoro nie możesz chodzić, nie chcę by się pogorszyło. Zawiozę Cię do domu, niech matka zabierze Cię do szpitala.
- Ona pracuje, pieniądze nie rosną na drzewie. Uprzedzam Twoje następne pytanie, Harry jest na imprezie. 
- W takim razie ja Cię zabiorę do szpitala. - Zupełnie nie zgadzałam się z jego zamiarem. Zaczęłam sie rzucać i krzyczeć, ale on tylko pokręcił głową. Zdjął moje łyżwy i posadził mnie na miejscu pasażera w swoim samochodzie. Wziął moje buty i jeden ubrał na prawą nogę. Lewa stopa spuchła i musiałam przyznać, że nie wyglądało to dobrze. Przestraszyłam się widząc z jaką jedzie prędkością. To zdecydowanie za szybko, a co jak nas rozbije! Zahamował z lekkim piskiem opon przed budynkiem. Obszedł do około pojazd i pomógł mi wysiąść.
- Przecież sama pójdę
- Nie będę patrzył jak starasz się iść, to dla mnie żaden problem jeśli Cię poniosę. - Znów wziął mnie na ręce, a ja chwyciłam się jego szyi, żeby nie spaść. Poczułam zapach jego perfum. Pachniały tak dobrze. Miałam porównanie, Harry w końcu też jest mężczyzną. Tylko, że on używa nieco innych. Perfumy Nialla to chyba Calvin Klein. Nie no, o czym ja myślę! 
- Jestem ciężka.
- A byłaś kiedykolwiek na wadze? Jakbym niósł piórko. - Znaleźliśmy się przed recepcją. Chłopak załatwił lekarza i po chwili sadzał mnie na łóżku w jego gabinecie. 
- Dzień dobry, co się stało?
- Upadła podczas skoku na lodzie.
- Mogę mówić sama, po to mam język! - Sprzeciwiłam się - Tak, upadłam. - Lekarz zaczął oglądać moją miejscowo siną stopę i zadawać pytania, aby dowiedzieć się jak najwięcej. W ostateczności, po 30 minutach spędzonych w jego gabinecie postawił diagnozę. Następnie pielęgniarka założyła dała mi kule. Dostałam karteczkę z ową diagnozą, którą było złamanie kości śródstopia, a konkretnie tzw złamanie Jones'a. 
- Z tego co wiem jesteś sportowcem, jeździsz figurowo. Są dwa sposoby leczenia złamania Jones'a. Pierwszym jest unieruchomienie stopy w gipsie na około 7 tygodni. Problem w tym, że wtedy kość nie zrasta się. Drugą metodą, stosowaną przy sportowcach jest operacja. Przy obu tych leczeniach istnieje ryzyko ponownego złamania się kości.- Powiedział Dr. Smith.
- I co teraz? 
- Podjęliśmy decyzję o operacji. Zostaniesz zabrana na salę operacyjną, wcześniej pielęgniarka poda Ci znieczulenie, czyli wprowadzi Cię w stan narkozy. - Nie powiem, Przestraszyłam się. Niall starał się mnie pocieszyć mówiąc, że wszystko będzie dobrze.
- Ale co jeśli nie będę w stanie już jeździć? Nie chcę tego - Spuściłam głowę
- Nie smuć się, stopa się zrośnie i znów będziesz śmigać - Powiedział Blondyn.
- Skąd możesz to wiedzieć? A z resztą. - Było mi już wszystko jedno. Chciałam być po operacji. To wszystko toczyło się zbyt szybko. Upadłam, Niall zabrał mnie do szpitala, dowiedziałam się, że mam złamaną stopę i tak nagle słyszę, że mam być operowana. To naprawdę dziwne i nieprzyjemne. Przyszła pielęgniarka i podała mi odpowiednie środki, a już po zaledwie pięciu minutach urwał mi się film...

POV of Niall

  Kiedy ujrzałem ją na lodowisku, poruszającą się w rytm muzyki, tańczącą na lodzie natychmiast się uśmiechnąłem. Nie mogłem nie podjechać do niej na łyżwach. Kiedy upadła przestraszyłem się, a wynik diagnozy zmartwił mnie. To moja wina! To przeze mnie, bo ją zdenerwowałem! Choć w sumie nic takiego nie powiedziałem. Siedząc na korytarzu dzwoniłem do Harrego, ale nie odebrał. Że też nie mam numeru do Pani Anne Cox, pomyślałem. Wiedziałem, że operacja to nic poważnego, ale tu chodzi o późniejsze życie. Rehabilitacja, a potem ryzyko ponownego złamania. Myśl pozytywnie, mówiłem w myślach. Spędziłem tak około godziny, bo zauważyłem lekarzy wychodzących z sali. Rozmawiali idąc w tym samym kierunku, a za nimi szła pielęgniarka. Wszyscy trzej zniknęli zza drzwiami, a ja zostałem sam. Wstałem i zacząłem krążyć w kółko. Denerwowałam się. Usłyszałem metaliczny hałas, który wydało łóżko na kółkach, na którym przewożono pacjentów. Przy owym byli lekarze, a wyjeżdżało ono z sali operacyjnej. Katrina! 
- Wszytsko dobrze? Kiedy się wybudzi? - Spytałem biegnąc w ich stronę. - Hallo, czy ktoś mnie w ogóle słucha?! - Byłem na maksa zirytowany. Nikt nie słuchał mojego wołania, wszyscy mnie ignorowali. 
- Proszę się uspokoić! To jest szpital, nie sąd! Leżą tu chorzy...
- Wiem, co to szpital. Co z nią?
- Wszytsko przebiegło pomyślnie. Za około pół godziny powinna się wybudzić i jeszcze dziś wróci do domu. - Słysząc słowa Doktora Smitha udetchnąłem z ulgą. - Gdzie są rodzice, ktoś z rodziny?
- Jej brat nie odbiera telefonów, bo jest na imprezie, zaś do rodziców nie mam numeru. Ale chyba mogę wejść na salę?
- Nie, prawo mają tylko osoby bliskie, a Ty mi na taką nie wyglądasz chłopcze. Kim jesteś? - No właśnie, kim jestem? Zapytałem w myślach sam siebie. Nie byłem jej kuzynem, ani bratem. Musiałem mieć pewność, że Wszytsko z nią w porządku. Musiałem zobaczyć to na własne oczy, nie uwierzyłbym im na słowo. I co ja miałem zrobić? Nie pozostało mi nic innego. 
- To moja dziewczyna, ja jestem jej chłopakiem.
- W takim razie za parę minut będziesz mógł wejść na salę, tylko cicho i nikomu nie przeszkadzaj, chłopcze. - Lekarz posłał mi ciepły uśmiech i oddalił się do gabinetu. Spojrzałem przez szybkę, widziałem troskę pielęgniarek nad "moją" dziewczyną. Jak się o tym dowie, to mnie zabije... 

~*~

Siedziałem na krześle obok łóżka. Dziewczyna była pogrążona w śnie. Jej oddech był unormowany, a powiek zamknięte. Narkoza. Mimo tego wyglądała pięknie. Jej włosy opadały lekko na twarz... Przypominała mi Ann. Ta dziewczyna jest naprawdę gorąca! Potrafi przyprawić mnie o zawroty głowy, ale... W Katrin jest coś innego. Jest grzeczna, spokojna... - Dźwięk aparatury wyrwał mnie z letargu. Kat wybudzała się, więc wezwałem pielęgniarkę. 
- Dzień dobry, słyszysz mnie? - Zapytała pochylając się nad nią i przyglądając się uważnie. Pacjentka przytaknęła lekko, a pielęgniarka odłączyła kroplówkę. Potem zadała jeszcze serię pytań. - Skoro widzisz mnie i słyszysz to znaczy, że wszystko okay. Odpoczywaj, zaraz przyjdzie lekarz, który powie Ci co i jak oraz dostaniesz wypis. Masz moja droga naprawdę kochanego chłopaka.. - Poczułem jak się rumienię, bo chodziło o mnie. Kobieta w średnim wieku i z lekko skośnymi oczami spojrzała na mnie. - Cały czas siedział tu przy Tobie, pewnie potem zabierze Cię do domu. Zostawiam Was samych. - Po tych słowach opuściła salę. Poczułem na sobie wściekły wzrok dziewczyny.
- Chłopak?! Coś ty im nagadał?! Jak tylko wstanę z tego łóżka, zabiję Cię, urwę Ci głowę! Jeszcze się dziwisz, że mnie Denerwujesz?! 
- Tylko spokojnie. Wymyśliłem to na poczekaniu, inaczej nie wpuścili by mnie tutaj. Jestem osobą, która póki nie zobaczy nie uwierzy, więc... Musiałem Cię zobaczyć, by móc być pewnym, że nic Ci nie jest.
- Nie mogłeś wymyślić innego sposobu? 
- Tylko to przyszło mi do głowy... - zacząłem się tłumaczyć jak na spowiedzi, ale Katrina mi przerwała jednym słowem. 
- Dziękuję
- Czy ja się przesłyszałem? Ty dziekujesz mi? Wow... Chyba śnię..
- Nie wygłupiaj się. Dzięki, że mnie tu przyniosłeś, na własnych rękach. I dzięki, że siedziałeś tu przez cały czas. Dziękuję. 
- Proszę - Uśmiechnęłem się szeroko. To miłe, że mi podziękowała. - Nie jestem typem faceta, który w ramach "zapłaty" chce wykorzystać dziewczynę. No wiesz, przespać się nią, obciąganie...
- Rozumiem! - Jej reakcja mnie rozbawiła, wybuchnąłem gromkim śmiechem. - Zdajesz sobie sprawę, że za jakiś czas znów Cię znienawidzę? - Machinalnie przestałem się śmiać i tym razem to Katrina zaczęła się śmiać. Do sali wszedł Dr. Smith mówiąc o chorej kończynie. Dziewczyna musiała stosować się do jego lekarskich zaleceń. Tzn. musiała oszczędzać stopę, nie stawać na niej, w późniejszym czasie podjąć rehabilitację i będzie mogła powoli wracać do normalnego życia. Dostała wypis i podziekowaliśmy za Wszytsko. Nie pozowoliła się wziąć na ręcę, bo miała kule. Pomogłem jej wejść do samochodu i odjechałem w stronę domu rodziny Stylesów. 

~*~

- Przyniosłem Ci koc, kakao, a tu masz poduszkę. - Powiedziałem podając Kat kubek i przykrywając kocem. - Wiesz, nie wolno Ci się forsować. Teraz tylko odpoczynek.
- Przecież nie jestem głucha, słyszałam co mówił.
- Nie musisz od razu odpryskiwać. Bądź miła, chociaż przez godzinę.
- Zgoda, ale potem nie będę sobie szczędzić komentarzy. Opowiedz mi coś o sobie. - Poprosiła. Siedzieliśmy na sofie, na przeciw kominka, w którym buchał ogień. W salonie było ciepło. 
- Mieszkamy w pobliżu. Mam młodszą siostrę, ale to już wiesz. Nie jesteśmy w dobrej sytuacji finansowej... - Powiedziałem cicho spuszczając głowę. To była prawda, moja mama nie zarabiała dość dobrze. Katrin popatrzyła na mnie ze współczuciem, a ja podniosłem wzrok by spojrzeć w jej oczy. Widziałem w nich troskę, czy coś w tym stylu. - Dlatego wujek musiał zrezygnować z kariery, a kiedy chciał wrócić był już na to za stary. Nie jestem kobieciarzem, nie bawię się uczuciami kobiet.Ale... Parę razy zdarzyło mi się skrzywdzić dziewczynę.
- Jak?
- Zdziwiło mnie Twoje pytanie, naprawdę chcesz wiedzieć? 
- Czemu nie?
- Ginger przyłapała mnie na "zdradzie" - Zrobiłem cudzysłów w powietrzu przy ostatnim wyrazie w zadaniu - Jakaś dziewczyna rzuciła się wtedy na mnie, ale zanim zdążyłem ją odepchnąć Ginger zauważyła nas i tak skończył się nasz związek. Będąc w związku z Holly okłamywałem ją, a Samanthę zdradziłem z pierwszą lepszą blondynką. Słysząc to pewnie o mnie źle myślisz, ale czasami są powody, czasami nie ma wyjścia, a czasem po prostu tak wychodzi. Nie jestem dupkiem, ani facetem, który wykorzystuje seksualnie dziewczyny, po czym rzuca i leci do następnej. Nigdy taki nie byłem. Jestem wrażliwy i opiekuńczy, zwłaszcza dla dziewczyn. 
- Ale zdradziłeś ją! 
- Buzowały we mnie hormony, a ona też nie była lepsza. Potajemnie spotykała się z moim najlepszym przyjacielem, chyba. Nigdy nie powiedziała mi tego wprost, ale wszytsko na to wskazywało. 
- Hmmm... Rozumiem. Nikt nie jest idealny.
- Ale mimo Wszytsko nie jestem kobieciarzem. Wolę być dzieciakiem, który bawi się papierowymi samolocikami, niż być facetem, który bawi się sercami kobiet


<><><><><><><><><><><><><><><><><>

BUJA! 

Jak się czujemy w nowym roku 2015? :) mam nadzieję, że Wszytsko u Was dobrze. Niedługo szkoła :( a na mojego pecha Małopolska ma ferie zimowe jako ostatnia ;) dziękuję za komentarze i to co zawsze... PROSZĘ, KOMENTUJCIE!  :* 

Pytania do Was...
1. Co będzie z karierą sportową Katrin?
2. Czy wg Was Niall dobrze zrobił mówiąc, że jest chłopakiem Kat?
3. Podoba Wam się rozdział?

5 komentarzy:

  1. Suupeeeeer..... Kiedy nastepny?



    Gosia Horan :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <333 Myślę, że kariera Katrin wróci do normy. Dobrze Niall zrobił taki opiekuńczy :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeej *.* Jest idealnie czekam na następny :)
    Nialll <3 Katrin sobie poradzi na pewno uda jej się przywrócic wszystko do normy, a może nawet i będzie jeszcze lepiej :) Czeekam...
    Zapraszam: http://defend-zaynmalik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. BOŻ BOŻ BOŻ KOCHAM TEN CYTAT NIALLA LOOOFFFFKI ;3 SUPER ROZDZIAL JAK I CALE OPOWIADANIE!
    POLECAM~KATE SKATE XD

    OdpowiedzUsuń