sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 11 - Magical place... and kiss?

POV of Katrina
   Usiadłam w samochodzie obok Nialla. Nie chciałam się z nim wykłócać, więc posłusznie zapięłam pasy. Pojazd ruszył i z dużą prędkością opuścił podjazd przed naszym domem. Wyjechaliśmy poza miasto, mijaliśmy pola, łąki, aż w końcu wjechaliśmy w las.
- Jadę tędy już drugi raz... I zgubiłem się tylko raz 
- Czy Ty aby przypadkiem nie wywozisz mnie do lasu? - Spytałam widząc coraz więcej drzew i niekończącą się drogę. Smukłe, ciemne pienie, pięły się ku górze, a na szczycie rozciągały we wszystkie strony potężne konary pokryte liśćmi. Ten widok, zwłaszcza o tak późnej porze budził przerażenie.

- Haha, naoglądałaś się za dużo filmów.
- Widziałam jeden, który się tak zaczynał.
- A jak się kończył?
- Przeżył tylko kierowca 
- Jak dla mnie bomba - Zaśmiał się dźwięcznie co tylko mnie zirytowało. 
- Ale, długo nie pożył. Na samym końcu zżarły go zombie.
- Umiesz poprawić humor. Jesteśmy na miejscu - Dodał zaciskając hamulec ręczny. Wysiadłam i powędrowałam za nim. Nie mogąc znieść irytującej ciszy spojrzałam w górę. Nad koronami drzew zachodziło słońce. Różowy, pomarańczowy i inne barwy przeplatały się ze sobą dając niesamowity efekt. Księżyc stopniowo wznosił się nad lasem, a jego odbicie było widoczne w tafli jeziora, które zajmowało większą część polany, na której się znajdowaliśmy. - To jest miejsce, które chciałem Ci pokazać. Poznałem je jako małe dziecko. Ojciec zabrał mnie tu kiedy jeszcze żył.... Często tu bywam. To jezioro, domek i polana przypomina mi o nim. - Wyznał, a mnie zamurowało. Nie wiedziałam co powiedzieć. 
- Przykro mi. Niall, co się stało? Jeśli nie chcesz to nie mów, rozumiem.
- Kiedy miałem 9 lat zginął w wypadku samochodowym. Jechał za szybko. Dlatego teraz mama się denerwuje kiedy prowadzę. Boi się, że straci również mnie. 
- To miłe, że otworzyłeś się przede mną. - Przyznałam szczerze. Widać miał za sobą trudną przeszłość.
- Jesteś dla mnie osobą, której mogę to powiedzieć. Ufam Ci, mimo że nie znamy się długo.
- Dzięki heh. - Spuściłam głowę, lekko zawstydzona. Zaskoczył mnie.
- Teraz to ja pomagam mamie jak tylko mogę. Rok temu starałem się nawet zdobyć trochę gotówki. Zacząłem się ścigać....
- Ścigałeś się!? 
- Tak, ale zrozum to dla dobra rodziny! Skończyłem z tym.
- Całe szczęście. Jeszcze coś by Ci się stało...
- Przejmujesz się Haha
- Wcale nie
- Właśnie, że tak hahaha
- Może trochę..., po prostu wyścigi samochodowe, nie dość, ze nielegalne to jeszcze niebezpieczne. Wystarczy mały błąd i tracisz życie... A kiedy przegrasz tracisz cały majątek.
- A mi się udało. Raz wygrałem. Widzę, że Ci się tu podoba Haha.
- Tak. Cudowne miejsce, zwłaszcza, że dziś wypada pełnia.
- Kiedykolwiek będziesz chciała, powiedz, a Cię tu zabiorę. 
- Naprawdę? - Spytałam z nutką radości w głosie i podniosłam głowę patrząc w jego piękne, błękitne oczy. Niall uśmiechnął się i zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Światło księżyca oświetlało go całego. Wyglądał tajemniczo, a zarazem pociągająco. Ujął swoją męską dłonią mój policzek, przymknął oczy i dalej się przybliżał. - Już późno, wracajmy. - Powiedziałam i szybko wstałam. Poczułam się niezręcznie. On tylko mieszał mi w głowie!
- Jasne... - Był rozczarowany... Może powinnam mu pozwolić i dać się pocałować? To nieważne, było już po fakcie. Wsiadłam do samochodu i w ciszy dojechaliśmy pod mój dom. Żadne z nas nie odzywało się. Pomachałam tylko na pożegnanie. Zamknęłam drzwi do swojego pokoju i głośno odetchnęłam. Źle zrobiłam? Uraziłam go? W głowie krążyło wiele pytań, które pozostały bez odpowiedzi. Blondyn strasznie namieszał mi w głowie, potrzebowałam rozmowy ze starszym bratem.
- Jest przystojny, owszem. I ma piękne oczy i blond włosy. Potrafi być miły, kochany... ale jednocześnie bezczelny i chamski.
- Ojj siostra. Ty i te Twoje rozterki sercowe.
- To nie żadne rozterki. Po prostu po tym wszystkim widziałam u niego rozczarowanie i zrobiło mi się go żal...
-  Skoro chciał Cię pocałować, a Ty tak po prostu powiedziałaś, że chcesz do domu... nie dziwię mu się 
- Harry! Nie pomagasz - Powiedziałam z grymasem na twarzy i wzięłam łyk kakao. Szalonego, słodkiego kakao.
- Kto wie co siedzi w jego głowie... jednak moim zdaniem wyolbrzymiasz sprawę. Znasz go. Pewnie chciał się zabawić, zdenerwować Cię... nie bierz tego do siebie, Niall taki jest.
- Ale...
- Jeżeli to Ci pomoże to pogadam z nim jutro. Tak na spokojnie, jak przyjaciel z przyjacielem.
- Zgoda. A! I pamiętaj, że jutro Ty robisz śniadanie rano - Dodałam z uśmiechem. Harry puścił mi oczko, pocałował w czoło jak to miał w zwyczaju robić i wyszedł. Kochałam go za to, że zawsze mnie wspierał, pocieszał... mimo, iż lubił mi dokuczać byłam jego młodszą siostrzyczką, o którą trzeba było się troszczyć oraz pilnować jej jak oka w głowie. Racja, Hazz to osoba nadopiekuńcza i często przesadzał, ale z czasem dowiedziałam się, że było mi to potrzebne.

   POV of Harry 

   Dźwięk noża uderzającego o deskę roznosił się po kuchni. Podobnie jak mój krzyk, kiedy przeciąłem się nożem. Nie mogę być dzieckiem! Plaster na palec i do roboty.
- Co tak ładnie pachnie? 
- To droga siostro, jest świeży szczypiorek i gotowane jajko na Twojej kanapce. Bon appétit! - Odpowiedziałem Katrinie z francuskim akcentem na koniec, co przypomniało mi, że nie napisałem wypracowania na francuski. Wrzuciłem nóż do zmywarki i wybiegłem po schodach do pokoju, aby nabazgrać chociaż te kilka zdań. 
   W szkole jak zawsze panował gwar i chaos. Zwłaszcza pod salą matematyczna, gdzie uczniowie spisywali nieodrobione prace domowe. Dodawali, mnożyli... Bóg wie co jeszcze. W drzwiach wejściowych ujrzałem blond czuprynę. Niall - pomyślałem i skierowałem się w jego stronę. 
- Siema - rzuciłem patrząc na niego, ale odpowiedziała mi cisza. - Jak leci?
- Oo, wybacz. Nie zauważyłem Cię. - Chłopak miał obojętny wyraz twarzy i w spokoju pakował książki do torby.
- Co się stało? 
- Nic. Wszystko gra - Powiedział lekko się uśmiechając.
- Może bilard po szkole na poprawę humoru?
- Hmmmm, bardzo chętnie. 
- To świetnie! Wpadnij do mnie po lekcjach, zostawię dom pod opiekę siostry i pójdziemy.
- Yy...przepraszam... przypomniałem sobie, że mam dziś coś do zrobienia. - Wybełkotał, wziął podręczniki i już go nie było. To było dziwne... - pomyślałem i poszedłem na francuski.

*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*

Jak Wam mijaj wakacje? :D jeszcze niecały miesiąc i do szkoły... Tak tylko przypominam :p


Wena i chęci pisania wróciły z  że co się niesamowicie cieszę :D bałam się ze to nie nastąpi :p Nie wiem czy są osoby które pamiętają że taki blog w ogóle istnieje :p 

Bardzo proszę o komentarze, żebym wiedziała że są czytelnicy i mam dla kogo pisać :D :* chce znać Waszą opinię!! :D

4 komentarze:

  1. Rozdział jak zwykle rewelacyjny! ♥
    Przeszkadza mi tylko to, że rozdziały są co miesiąc (jak nie więcej) i w dodatku troszkę krótkie :( Wiem, że pisanie rozdziału to nie jest takie...siadasz do komputera BUM i jest.Rozumiem, że na to potrzeba wiele czasu, ale miesiąc to przesada.
    Sama piszę bloga i wiem jak to jest ;)
    Bardzo bym prosiła o dodawanie rozdziałów przynajmniej co dwa tygodnie.Systematyczność pomoże Ci również w zdobyciu czytelników.
    Ogółem piszesz znakomicie i lubię czytać Twoje rozdziały ♥ Dlatego jeżeli następny rozdział pojawi się jeszcze w tym miesiącu, sprawisz mi tym ogromną radość! :D Liczę na Ciebie kochana!
    Życzę Ci mnóstwo weny! ;*
    I udanych wakacji! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci :* jeszcze nigdy nie dostałam tak miłego komentarzu... naprawdę! Zmotywowałaś mnie, dzięki !!! ;***

      Usuń
  2. Cuuuuuuudooooowny! :D
    Czekam na kolejny!
    Szkoda, że się nie pocałowali :/ Chociaż w sumie dobrze! Nie chcę by tak szybko wszystko się potoczyło! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział kocham ♥
    Pozdrawiam, Ania z fb ♥

    OdpowiedzUsuń