poniedziałek, 9 listopada 2015

Rozdział 16 - It was a risk to sink in his eyes

POV of Niall 


   Pojąłem to zeszłej nocy. Nie mogę poddać się bez walki, pomyślałem. Opowiedziałem wszystko Louisowi i poczułem ulgę. Normalnie wygadałbym się Harremu, ale w tamtej chwili nie było to możliwe. Mówiłem o wszystkim: O sytuacji z najlepszym przyjacielem, o miłości, o śnie... I o moim postanowieniu, że będę walczył.

sobota, 10 października 2015

Wiadomość!

Witam Was bardzo serdecznie!
Pamiętacie mnie jeszcze ?
W roboczych mam zaczęty nowy rozdział i wiem kiedy się on NIE pojawi. Nie w tym tygodniu... otóż z prostych przyczyn moi kochani. Zaczęłam naukę w liceum więc...
● sprawdzian z genetyki
● kartkówka z niemieckich przypadków
● sprawdzian z wos-u
● ślubowanie klas pierwszych
● Mitologia
● odpowiedź z biologii
● odpowiedź z chemi
● odpowiedź z polskiego (...)
Nie dam rady :( ale jeśli tylko w piątek kiedy wrócę o 18 do domu będę mieć choć trochę siły, na pewno coś napiszę! Ja wiem. Zawsze obiecuję i zawsze coś krzyżuje moje plany. Nie mówię też dlatego, że rozdział się pojawi, ale że postaram się coś stworzyć. A jeśli mi się uda zrobić to w piątek to rozdział pojawi się w weekend. Mam wiele pomysłów! Od końca wakacji złapała mnie wena i pomysłów przybywało z każdym dniem. Nie zapomniałam ich! Pamiętam każdy! Huehuehue :D przy okazji w następnym poście opowiem króciutko o miejscu, w którym dziś byłam z przyjaciółmi :p było masakrycznie :p W obu znaczeniach tego słowa...
Także do nastepnego postu! Trzymajcie sie! ;**

sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział 15 - I can't let you go...

POV of Katrin
  Nie śniły mi się już żadne głupoty. Mimo to nie mogłam wybić z głowy tamtego snu. Zazwyczaj zapominam o czym był sen z ubiegłej nocy, ale teraz było odwrotnie. Niall w garniturze, oraz mały Zac i małe niemowlę non stop stawały mi przed oczami. Dziś trening, nie idę do szkoły, pomyślałam ciesząc się w duchu jak głupia.

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 14 - Strange dream and Victoria's secret.

POV of Katrin 


   Blondyn odszedł, a mój wzrok powędrował za nim. Zniknął w tłumie nastolatków, udał się na lekcje, a ja stałam jak głupia, porwana przez wir własnych myśli. Nie lubi mnie? Obraził się czy jak? Dzień za dniem to samo, tyle, że z czasem zachowywał się coraz dziwniej.
Mój brat powoli do niego dołączał. W domu milczał coraz częściej, chodził z głową w chmurach... Jednak kiedy pytałam, nigdy nie uzyskiwałam odpowiedzi. Zaczynało mi już nawet brakować docinek Blondyna. Tego, że mogłam na niego nakrzyczeć i dać upust emocjom. Nie wiedziałam dlaczego tak nagle zaczął mnie unikać... ignorować. To bolało.

czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział 13 - I'm killed soldier on the battlefield

POV of Harry
   Pobudka następnego dnia była niesamowicie ciężka. Wszystko za sprawą jednego drinka. Mam słabą głowę do alkoholu, więc mogłem przypuszczać, że to się tak skończy. Bolała mnie głowa i na moje szczęście mama zrobiła śniadanie. Usiadłem przy stole i zamknąłem oczy w celu poukładania sobie spraw z wczoraj.
- O czym tak zacięcie myślisz synku?
- Oh, o niczym istotnym. - Westchnąłem. Prawda taka, że od wczorajszego wieczoru myślę tylko o jednym temacie. Niall zakochany w mojej małej siostrzyczce? Ta myśl chodziła po mojej głowie, lecz nie było łatwo do niej przywyknąć. - Gdzie Katrina?

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 12 - Drunk

Dziękuję Oli BlogDK za piękny komentarz. Taki szczery, który dał mi kopa, chęć do pisania i cenne uwagi, które wezmę sb do serca i postaram się wykorzystać. Dziękuję kochana! ;**

POV of Katrina 
   Wreszcie nadszedł ten dzień, na który czekałam od momentu zdjęcia gipsu. W prawdzie w nocy nie mogłam spać, ponieważ głupia błahostka z Niallem nie dawała mi spokoju, ale cieszyłam się, że w końcu mogę założyć łyżwy i wskoczyć na lód. Było popołudnie, a ja byłam już po lekcjach. Tamtego dnia przyszłam tylko rozruszać stopę.

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 11 - Magical place... and kiss?

POV of Katrina
   Usiadłam w samochodzie obok Nialla. Nie chciałam się z nim wykłócać, więc posłusznie zapięłam pasy. Pojazd ruszył i z dużą prędkością opuścił podjazd przed naszym domem. Wyjechaliśmy poza miasto, mijaliśmy pola, łąki, aż w końcu wjechaliśmy w las.
- Jadę tędy już drugi raz... I zgubiłem się tylko raz 
- Czy Ty aby przypadkiem nie wywozisz mnie do lasu? - Spytałam widząc coraz więcej drzew i niekończącą się drogę. Smukłe, ciemne pienie, pięły się ku górze, a na szczycie rozciągały we wszystkie strony potężne konary pokryte liśćmi. Ten widok, zwłaszcza o tak późnej porze budził przerażenie.

sobota, 4 lipca 2015

Bang!

Ostatnio trudno było mi napisać cokolwiek. Włącznie z pracami szkolnymi (mówię tu o czerwcu). Nadeszły wakacje. Z wielkim trudem rozstalam się z ukochanym gimnazjum. Pierwszy cały dzień przepłakałam i było mi ciężko. Mimo, że była to tylko klasa... A jednak przywiązałam się. Wczoraj o 11:00 gimnazjaliści (Jeszcze) w kraju odebrali wyniki. Z lekkim szokiem i wielką  radością patrzyłam na ekran monitora, kiedy spostrzegłam, że dostałam się do wymarzonej szkoły. W poniedziałek zawiozę papiery i już w pełni będę uczniem tej szkoły ♡♡♡♡♡ !! 
Będę pisać dalej, ponieważ mam pomysły... tylko pytanie kiedy...
Od poniedziałku obowiązki... A w środę wyjeżdżam na upragnione wakacje do Francji ♡♡♡ dwu tygodniowe szaleństwo z przyjaciółmi - Nie znajdę czasu na pisanie. Wracam. Dwa dni przerwy i wyjeżdżam ponownie, tym razem nad Adriatyk z rodziną. Tam może wynajde chwilę... :)
Miłych wakacji! Odpocznijcie ;**

piątek, 1 maja 2015

Rozdział 10 - You can't refuse me

POV of Katrina 

   Byłam co najmniej zaskoczona. Spodziewałam się, że zobaczę Ann cieszącą się z zaproszenia od Nialla, bądź Lylę. Spojrzałam na Tori, która robiła słodkie oczka i wystawiała kciuk w górę. Miałam porządny mętlik w głowie. Jeśli się zgodzę jestem na niego skazana... Jeśli nie to za pewne nikt mnie nie zaprosi i i skończę jak ostatni kołek. Natłok myśli powodował brak odpowiedzi z mojej strony.

Rozdział 9 - Invitation

  POV of Katrina

  Chłodny wieczór we własnym domu, pod kocem i przed telewizorem to nie był zły pomysł. Kominek, z którego buchał ciepły ogień, wydawał się bardziej przyjazny niż w dzieciństwie kiedy się bałam. Zaśmiałam się na samą myśl o tym wspomnieniu. Miałam zaledwie cztery latka, mieszkaliśmy wtedy w Kanadzie. Przechodząc obok kominka strasznie się bałam, wierzyłam, że mieszkały w nim potwory. Ciągnęło się to aż do dziesiątego roku życia. Non stop wysłuchiwałam śmiechu brata, mówiącego "Potwory z kominka".

sobota, 4 kwietnia 2015

Happy Easter!

Happy Easter! Frohe Ostern! Feliz Pascua! Buona Pasqua! Wesołego Alleluja!

Moi kochani,
Życzę Wam kolorowych pisanek, owieczek rozczochranych... A tak naprawdę to zdrowych, spokojnych Świąt, spędzonych w ciepłej atmosferze rodzinnej! <3 ;*

Kocham Was, Lodo C.
PS: Już wkrótce rozdział! :* 

czwartek, 2 kwietnia 2015

Zła wiadomość

Nic tu więcej nie napiszę, to koniec. Po prostu się Wypaliłam... :C nie chciałam tego, tak wyszło. Mam nadzieję, że przyciągłam Waszą uwagę choć trochę i, że będziecie pamiętać o mnie na przyszłość gdybym coś jeszcze pisała. Było mi miło. Dziękuję za wszystkie komentarze i obserwowanie bloga, dziękuję, że czytaliście! Kocham Was xx.
Lodo 














Spóźnione Prima Aprilis :p

czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 8 - You're cheeky!

POV of Katrina

  Zrobił to uśmiechając się, a ja dostrzegłam jego zamiary w czasie jednej nanosekundy. Machinalnie odsunęłam się od niego robiąc krok w tył. 
- Jesteś bezczelny! - Krzyknęłam i wymierzyłam siarczystego ciosa w jego lewy policzek. Prawa dłoń odbiła się na twarzy blondyna, sprawiając, że skóra stała się czerwona, lekko bordowa. Horan złapał się za owe miejsce i syknął z bólu. Nie czekałam aż coś powie, pochwyciłam kule i odeszłam w przeciwną stronę, czyli na parapet, gdzie siedziała przyjaciółka. Usłyszałam donośny śmiech Nialla, ale nie odwróciłam się, tylko spokojnie usiadłam. Oparłam głowę o ramię Tori i westchnęłam. 
- Dupek.
- Tutaj się z Tobą zgadzam - Powiedziała utwierdzając mnie w przekonaniu jaki jest Horan. - Kiedy zdejmują Twój gips? 
- Normalnie za trzy tygodnie, ale jeśli wszystko będzie się dobrze zrastało to jest szansa, że nawet tydzień wcześniej. Potem krótka rehabilitacja, muszę rozchodzić stopę. Stawianie samych kroków może być trudne, nie mówiąc nawet o Teoloopie, Axlu, Luxie czy Mondo. - Westchnęłam, a Tori popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem. - Te cztery ostatnie to figury w łyżwiarstwie. 
- Jakoś to będzie - Powiedziała przytulając mnie i dodając mi tym otuchy. Powróciłyśmy do sali, gdzie czekała na nas lekcja angielskiego. 

POV of Harry 

  Całą lekcję siedziałem wpatrzony w Mery. Nie widziałem nikogo innego poza nią. Długie, zazwyczaj rozpuszczone włosy miała spięte w koka. Wyglądała tak słodko kiedy zastanawiała się jak obliczyć równanie lub myślała nad odpowiedzią na pytanie nauczyciela. Odwróciła się lekko. Zastanawiałem się czy dobrze wyglądam, bo myślałem, że puści mi swój zniewalający uśmiech, lub po prostu na mnie popatrzy. Nie zrobiła tego. Odwróciła się do ławki za sobą i uroczo uśmiechnęła się do Chrisa. Jej usta poruszyły się, coś mówiła. Stewart wyciągnął z piórniku bodajże ekierkę i podał jej za co posłała mu kolejny uśmieszek. Poczułem ukłucie w sercu, spuściłem głowę i w końcu zająłem się lekcją. Ona się tylko uśmiechnęła w podzięce za ekierkę, nic więcej. Tylko ją pożyczyła, myślałem, ale nie przynosiło to wielkich rezultatów. Wreszcie zadzwonił dzwonek, więc spakowałem swoje manatki i szybkim krokiem wyszedłem z sali.
- Harry! Nie czekasz na mnie? Stało się coś, że tak szybko wyszedłeś? - Usłyszałem kobiecy głos i poczułem Jej rękę na ramieniu. Podeszła do mnie i owinęła swoje ramiona wokół mojej szyi, a ja objąłem Mery w pasie. - Matko! Gdyby nie Chris, za pewne dostałabym pałę. Pożyczył mi ekierkę. 
- Wiem, widziałem. - Rzuciłem przenosząc wzrok na okno. Jedyne co chciałem to wrócić już do domu, bo była to ostatnia lekcja. 
- Jesteś zazdrosny? 
- Nie - Odburknęłam w odpowiedzi na zadane pytanie. Oczywiście, nie była to prawda, ale co miałem jej powiedzieć. 
- Akurat! - Zaśmiała się. - Wszystko widzę. Nie masz się czego bać, Hazz. Nie ufasz mi? To tylko mój dobry kolega, nikt więcej. Dla mnie istniejesz tylko Ty. - Słysząc te wspaniałe słowa, podniosłem wzrok i na moje usta wstąpił uśmiech, szeroki i szczery. Mery widząc moją reakcję wspięła się na palce i musnęła moje usta. - Nie wrócę dziś z Tobą. Obiecałam Kim, że pójdę z nią na zakupy. Do jutra. 
- Cześć - Krzyknąłem oddalając się w stronę drzwi frontowych. Miałem nadzieję, że spędzimy razem czas kiedy już wrócimy. Ostatnio rzadko się widujemy, pomyślałem. Odłożyłem zbędne podręczniki, zeszyty i założywszy kurtkę wpadłem na Horana. 
- Co Ci się stało? - Zadałem to pytanie, ponieważ policzek Nialla był czerwony i zapuchnięty. Sam chłopak wyglądał dobrze. 
- Oberwałem od Twojej siostry. Miałeś rację, jest agresywna, bo wciąż czuje jakby jej dłoń uderzała o mój policzek.
- Co znów zrobiłeś? Czekaj, nie odpowiadaj mi. Nie chcę wiedzieć. - Zaśmiałem się. Blondyn przytaknął głową i złapał się za bolące miejsce na twarzy. - Nieźle Cię załatwiła.
- Racja, ałła. - Niall jęknął i wskazał ręką na wyjście z budynku. - Podwiozę Cię. - Wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do jego samochodu. Rozmawialiśmy jeszcze, między innymi na temat balu. - Kogo zaprosisz na bal jesienny? 
- Oczywiście, że Mary. - Odpowiedziałem entuzjastycznie. - Dla mnie istnieje tylko ona. Niall, a Ty masz już jakąś kandydatkę?
- Uh, może Ann. Ale nie jestem w stu procentach pewny. - Nacisnął hamulec i pojazd zatrzymał się przed naszym domem, który swoją drogą ładnie prezentował się z ulicy. 
- Wejdziesz? - Spytałem dziękując wcześniej. Niall pokręcił przecząco głową mówiąc, że ma masę obowiązków domowych. Uwierzyłem mu, bo dlaczego nie? Chłopak nie ma łatwej sytuacji finansowej, więc to chyba normalne, że stara się pomagać. Nie byłem nigdy u niego i chyba muszę to zmienić. W wolnym czasie go odwiedzę. Pomachałem dłonią na pożegnanie i drzwiami frontowymi wparowałem do domu. 

~*~

  Półtora tygodnia później Katrin miała wizytę lekarską. Udałem się z nią, ponieważ mama pracuje i to ciężko. 
- Wygląda na to, że pęknięcie idealnie się zrosło. - Powiedział lekarz i poprosił pielęgniarkę o zdjęcie gipsu. Kobieta usłuchała i wykonała polecenie. Katrina poruszyła stopą, jakby widziała ją pierwszy raz. Zatoczyła nią koło i lekko się uśmiechnęła. - Nie forsuj jej, daj czas by przywykła do codzienności. Nie trenuj przez dwa najbliższe dni. Chodź ostrożnie, żadnych skoków. Boli Cię? 
- Nie, wszystko w porządku.
- Świetnie. Proszę, tu kartka z ćwiczeniami rehabilitacyjnymi. Codziennie po dwóch, nie trwa to długo, bo około 15 minut, ale pamiętaj o tym. Co jeszcze.. a, tak! Teraz udamy się na zdjęcie szwów. - Słysząc słowa lekarza siostra skrzywiła się, ja również. Nie lubiłem tego typu rzeczy. Pielęgniarki wyciągnęły szwy, co nie było miłym widokiem. Zamknąłem oczy, by nie patrzeć, a gdy było już po wszystkim zabrałem Kat do domu. 
- Wychodzisz gdzieś? - Jej słodki głos rozniósł się po pomieszczeniu. W prawdzie byłem umówiony z Mery, ale nie mogłem przecież zostawić Kat samej. 
- No coś Ty. Zostawić poszkodowaną, młodszą siostrę samą w domu? 
- Tylko nie poszkodowaną! Miło z Twojej strony, ale idź, pewnie masz randkę z Mery, zakochańcu. - Uśmiechnęła się, a ja jej wtórowałem. Po kilku argumentach zgodziłem się z nią i wyszedłem do z moją dziewczyną.

Będąc na miejscu czekałem piętnaście minut w samotności. Nudziłem się do tego stopnia, że zacząłem wpatrywać się w szybę, po której spływały krople deszczu. W końcu otrzymałem SMS, którego nadawcą była Mery: " Przepraszam, coś mi wypadło. Do zobaczenia jutro w szkole". Byłem jednocześnie zdenerwowany i smutny. Władały mną dwie różne emocje i pewnie dlatego, zamiast do domu, udałem się prosto do baru.

^*^*^*^*^*^

Bujaaa!! 

Tak się właśnie to potoczyło :3 mam już trochę pomysłów na kolejne części, ale byłabym bardzo wdzięczna za wymienieniem jednego Waszym zdaniem ciekawego w komentarzu :) 

Skomentujcie, proszę! :* To tylko kropla w morzu potrzeb, ale za to ile warta :') jedno słowo, a tyle motywacji i radości! Chociaż jednym słowem kochani! :) 

wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 7 - Kiss me


 POV of Katrina

 Czy Harry właśnie świeci mi latarką po oczach? Spytałam siebie w myślach kiedy zobaczyłam światełka przed oczami. Jedną nogą byłam w krainie Morfeusza i mogłam się założyć, że pora była poranna. Nie miałam zamiaru otwierać oczu, chciałam spać.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 6 - Coming back to school


 POV of Katrina

 Minęły dwa tygodnie. Dwa tygodnie nic nie robienia i siedzenia w domu. Nie byłam w szkole, ale już wkrótce to się zmieni. Niall miło się zachował. Harry wrócił wtedy do domu i był szczerze zdziwiony, że jeszcze nie zabiłam Horana, a dopiero później zauważył, że mam stopę w gipsie. Niall wszystko mu opowiedział, za co dostał pochwałę od mojego brata. Mama zmartwiła się, ale udało jej się przyzwyczaić do tego. Najgorszy w tym wszystkim był brak treningów. Przez bite 14 dni nie wykonałam żadnych postępów, a co będzie dalej?

  Był piątek. Jeszcze trzy tygodnie i zdejmą mi gips, pomyślałam. W poniedziałek miałam iść do szkoły. Mama stwierdziła, że nie mogę opuszczać tak wielu zajęć. Poniekąd miała racje, ale nie widziało mi się kuśtykanie z kulami po szkolnym korytarzu pełnym nastolatków. Jednak nie miałam wyboru. 
Rozmyślałam na temat szkoły, ale machinalnie ocknęłam się kiedy w domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Wstałam i skacząc na jednej nodze dotarłam do drzwi. Poprawiłam włosy. Przecież nie wiadomo kto to może być, pomyślałam i przekręciłam klucz uchylając tym samym drzwi. Nim zdążyłam zobaczyć kim była osoba odwiedzająca nasz dom poczułam jak ktoś rzuca się na mnie i opłata mnie swoimi ramionami. Poczułam charakterystyczny, mocny zapach. To były perfumy Giorgio Armaniego Si. Tylko jedna osoba się nimi perfumuje...
- Jaki miło Cię widzieć! Tęskniłam za Tobą przez te dwa tygodnie. - Śpiewny głos rozbrzmiał koło mojego ucha. Tori oderwała się ode mnie i wyciągnęła ze swojej torby kilka zeszytów. - Dość dużo pisaliśmy, dlatego przyniosłem Ci moje zeszyty. Najlepiej skseruj sobie strony, których nie masz, będzie szybciej. 
- Dziękuję Ci. Ja też za Tobą tęskniłam. Wejdź. - Słysząc moją komendę Tori zdjęła buty i rozłożyła się w salonie. Na stole leżały ciasteczka, więc podsunęłam jej talerz, aby się poczęstowała.
- Nie, dzięki. Jestem na diecie. - Powiedziała, a ja się zaśmiałam. Spytałam o szkołę, bo w tamtej chwili to mnie najbardziej interesowało. Jones zaczęła opowiadać. - Strasznie dużo przegapiłaś, mówię Ci. Pisaliśmy dwa testy. Jeden z biologi, a drugi z matematyki. Dostaliście piątki z projektu z lalką. 
- No proszę, nie spodziewałam się takiej oceny. A jak Tobie poszło?
- Równie dobrze. - Uśmiechnęła się. - Calry wyrzucili ze szkoły, podobno za romans z nauczycielem, a konkretnie z Blackiem. On został zwolniony.
- Czyli będziemy mieć nowego nauczyciela od Wychowania Fizycznego.
- Zgadza się. Kitty została kapitanką cheerlederek, a Ann Hutcherson dostała kosza od Jake'a - Zaśmiała się. Jej głośny śmiech rozniósł się po całym salonie, ja jej wtórowałam. - Ciekawe kto następny ją odrzuci. - Sięgnęłam po ciasteczko. - Harry chodzi z Mery! 
- Co takiego? Z Mery Wens?! - Krzyknęłam ze zdumienia, a dziewczyna przytaknęła. - Nic mi nie mówił, kompletnie nic nie wspominał. Jesteś pewna? 
- Mówił o tym na korytarzu, a poza tym całowali się, więc.. Sama rozumiesz. A tak przy okazji, Niall o Ciebie pytał.
- Huh? 
- Kiedy przyjdziesz do szkoły. Powiedziałam, że już niedługo. - Oznajmiła i w końcu się ugięła, bo zabrała ciasteczko z talerzyka. 
- On już nie ma co robić?
- Ojj tam. - Machnęła ręką. - Nie lubisz go? 
- Dziwisz mi się? 
- Szczerze to nie. Również nie przepadam za nim.
- I na tym zakończmy temat Nialla. Już się ściemniło, może zostaniesz na noc? Mamy pokój gościnny, a poza tym będzie fajnie. - Tori wyjrzała za okno, gdzie panował już wieczór. Księżyc był już na niebie. 
- Hmmm, w sumie.. Czemu nie. Zadzwonię tylko do mamy i powiem, że wrócę jutro. 

~*~

Od dwóch godzin siedziałyśmy w moim pokoju śmiejąc się i gadając na wszytskie możliwe tematy. Mama po powrocie z pracy zrobiła nam kolację. 
- Boże... Czy ona nie potrafi stworzyć normalnego videoclipu? - Patrzyłyśmy na ekran mojego laptopa, ponieważ w sieci pojawił się nowy teledysk.
- Nie lubię Miley Cyrus. - Powiedziałam. - Jest beznadziejna. Ma piękny głos, unikalny. 
- I powinna to bardziej wykorzystać. - Dodała Vic. Doszłyśmy do wniosku, że lepiej zamknąć urządzenie i nie oglądać 'Wrecking Ball'. W tym momencie Harry wszedł do mojego pokoju. - Gdzie byłeś? - Spytała Tori.
- Z chłopakami.
- Ooo.. Mery dodała nowe zdjęcie na Instagrama! - Wykrzyknęłam udając oczywiście. Chciałam poznać jego reakcję. Wierzyłam na słowo Tori, ale chciałam by sam się przyznał. Chwyciłam telefon w ręce i pokazałam pusty ekran przyjaciółce, która zaczęła wychwalać rzekomą fotografię. Na ekranie nic nie było, po prostu udawałyśmy. Harry szybko podleciał i zaczął wciskać swoją głowę między nas, by coś zobaczyć. - Wiedziałam... Dlaczego się nie pochwaliłeś, że jesteście razem?
- Nie wiem o czym mówisz..
- Dobrze wiesz! - Zaśmiałam się. - Rumienisz się oooo. Jak bardzo zawróciła Ci w głowie? 
- Aż za bardzo - Prychnął, ale wiedziałam, że udawał. - Te jej piękne, kasztanowe włosy... I oczy.... I usta.. I wszystko! Jest idealna, nie mogę przestać o niej myśleć! 
- Oj braciszku. Haha.. Ale idź już, to babski wieczorek. No wiesz, piżama party.
- A nie możecie zrobić wyjątku? - Zapytał robiąc słodkie oczka i niewinny uśmiech. Posłałam pytające spojrzenie przyjaciółce. 
- Niech zostanie - Zdecydowała po namyśle. 
- Ale przynieś Popcorn i jakąś komedie. - Dodałam i tak spędziliśmy resztę wieczoru. Oglądając mega zabawną komedię.

~*~

  Nastał nieszczęsny poniedziałek. Zjadłam zostawione śniadanie przez mamą, która z samego rana opuściła dom. Praca...
Spakowałam potrzebne książki, telefon oraz portfel, czyli to co zawsze. Włosy spięłam w kuca i ubrałam jeansową sukienkę, dobrą na jesień. Katana, but... Tak, tylko jeden. Drugą stopę wciąż miałam przecież zagipsowaną. Harry wziął moją torbę, a ja na kulach ostrożnie zeszłam po schodach. 
- Błagam, powiedz, że nie idziemy na nogach.
- Nie martw się siostrzyczko. Mamy podwózkę, Liam po nas przyjedzie. - Dobrze, że nie Niall, pomyślałam. Przed domem zatrzymał się samochód i oboje wsiedliśmy do pojazdu. Hazz na miejscu pasażera, tradycyjnie. 
- Cześć Katrin, jak noga?
- Wiesz, przez trzy tygodnie będę jeszcze nosić gips, potem rehabilitacja. Nie trenowałam w ogóle, więc nie powiem, że dobrze. - Odpowiedziałam na jednym wydechu. Liam skrzywił usta i zabrał się za prowadzenie pojazdu wymieniając co jakiś czas zdania z moim bratem. 
  Czarny Mercedes zatrzymał się pod budynkiem szkoły, więc wysiedliśmy. Harry niósł moją torbę, ale od budynku szkoły sama musiałam ją dźwigać. Nie była jakaś znowu ciężka, ale iść o kulach z takim ciężarem nie jest przyjemnie. Podeszłam do szafki, aby wyciągnąć podręcznik do geografii. Schowałam go do torby i zatrzasnęłam drzwiczki, a a moim oczom ukazał się uśmiechnięty Blondyn.
- Cześć, jak noga? Martwiłem się dlaczego nie chodzisz do szkoły.
- Nie potrzebnie. Noga w porządku. Dzięki za wszystko. - Powiedziałam zupełnie szczerze, a na jego ustach uformował się uśmiech. - A teraz idę na lekcje, więc cześć. 
- Zaczekaj, pomogę Ci. - Horan nie czekając, aż cokolwiek powiem zabrał moją torbę i zawiesił sobie na ramieniu.
- Poważnie? Przecież sama mogę.
- To dla mnie żaden problem, królewno.
- Koniec! Jeszcze raz usłyszę jak tak do mnie mówisz, a już więcej się do Ciebie nie odezwę.
- Ojj, przepraszam. 
- Niech Ci będzie - Westchnęłam i pozwoliłam mu nieść torbę.
- Biedna, nie możesz chodzić. Może pozwolisz sobie na przejażdżkę i przeniosę Cię do sali, Hmm?-Spytał patrząc na mnie z troską na twarzy.
- A poza tym wszyscy w domu zdrowi? Przecież to tylko stopa, mam kule i drugą nogę.
- Okay, dam Ci spokój, tym razem. Ale może jednak.. - Dotarliśmy pod salę 36, gdzie moja klasa ma lekcje geografii. 
- Nie. Zejdź mi z oczu. - Syknęłam i Zabrałam swoją torbę i weszłam do sali. Już na wejściu zobaczyłam moją przyjaciółkę. Siedziała w jednej z ostatnich ławek i pisała w zeszycie. - Hej Tori.
- Siemka, co taka zła? - Postawiłam kule przy ścianie i zajęłam miejsce obok niej. Zaczęłam opowiadać sytuację z zaledwie ostatnich minut i jednocześnie rozpakowywałam się. - Kompletnie Cię nie rozumiem. Nie przepadam za nim, ale zachował się jak na dobrego chłopaka przystało. Nie chciał, byś się nadwyrężała...- Powiedziała, a ja Przewróciłam oczami.
- Ale nie jestem inwalidą. Nie jestem ani sparaliżowana, ani głucha, ani z zespołem Downa. Nie potrzebuję opieki, bo nie jestem małym dzieckiem.
- Wrzuć na luz Kat. Może się martwił, więc tak nalegał. Chciał tylko dobrze.
- Chyba masz rację. Ale wiesz, jak on mnie denerwuje.
- Akurat to rozumiem. Mnie też czasami wkurza, ale cóż zrobić. Tak samo Martin, albo Jack... Oni też mnie denerwują.
- A Josh?
- Hahahaha... Dobrze wiesz, że nie.
- Jones i Styles! - W sali rozbrzmiał krzyk nauczycielki. - To nie czas na pogaduszki! Godzina kozy po dzisiejszych lekcjach! 
Po prostu idealne rozpoczęcie tego tygodnia, dodałam w myślach i zabrałam się do nauki. 

~*~

Wraz z dzwonkiem opuściłyśmy salę. Tori wzięła mi torbę i szła obok mnie. Na korytarzu roiło się od osób w naszym wieku, a także starszych. Pani Windsor miała dyżur. Kobieta obserwowała zachowanie młodzieży przyglądając się uważnie. Mimo wszystko co chwilę sięgała po telefon i coś sprawdzała. Pewnie godzinę, bo nie lubi sterczenia na korytarzu kiedy może zrobić coś innego. Przecież nie musiała ciągle mieć nas na oku. Nie rozrabialiśmy. Część rozmawiała, zaś inni siedzieli na parapetach odrabiając zaległe prace domowe lub się ucząc. Tłum stopniowo się zmniejszał, więc bez problemu radziłam sobie z kulami. 
- Może jednak pozwolisz mi Cię zanieść pod klasę? - Usłyszałam za plecami. Spojrzałam na Jones i odwróciłyśmy się, aby móc dostrzec Horana ... I mojego brata. - Lekarz kazał Ci nie nadwyrężać stopy, dlatego proponuje Ci pomoc.
- Jeżeli chcesz poświęcić przerwę na odgadywanie mojej siostrze too.. Cześć, ja spadam. - Mruknął Hazz i skierował się do Mery. Wens zatrzepotała rzęsami i wpiła się w usta mojego brata. Aż mi się niedobrze zrobiło. Kiedy oderwali się w końcu dla siebie, nastąpiła krótka wymiana zdań i ... rozeszli się. Mam wrażenie, że są dla siebie, nie ze sobą. Oby nie przeniosło się to na wyższy poziom, kiedy Mery będzie chciała go wykorzystać. 
- Chcesz coś ze sklepiku? - Głos przyjaciółki wyrwał mnie z letargu. Za dużo myślę, zdecydowanie za dużo, powiedziałam w myślach i pokręciłam głową w odpowiedzi. - W takim razie zaniosę rzeczy do sali i sama się przejdę, na razie. - Tori pochwyciła nasze torby i szybkim tempem poszła do sali lekcyjnej. 
- Słuchaj, nie męcz mnie. Bardzo Cię proszę. Nie jestem sparaliżowana, mogę chodzić. To tylko noga, mam drugą plus kulę. Niall, nie dociera do Ciebie za pierwszym razem?! Skoro nie to powtórzę! Nie traktuj mnie jak małego malucha, który dopiero poznaje świat. Wiem co oznaczają słowa lekarza, nie musicie mi tego tłumaczyć.
- Dobrze, spokojnie. Gdzie masz lekcję?
- W dwudziestce - Mruknęłam i wypuściłam haust powietrza, aby się uspokoić, co niełatwo mi zazwyczaj przychodziło. Czasem mogło minąć pół dnia kiedy kompletnie zapomniałam o sprawie i nie chodziłam podenerwowana.
- Chodź, pomogę Ci.
- Naprawdę nie masz jakiejś innej osoby, której będziesz pomagać i denerwować ją tym? - Niall podniósł wzrok słysząc moje słowa. Z twarzy wydawało się odczytać, że nie jest zadowolony z tego co powiedziałam.
- Czy sugerujesz, że denerwuję ludzi, bo jestem nadopiekuńczy i wrażliwy?! - Krzyknął nieco za głośno. Pękną mi bębenki!
- Tak! Traktując mnie w ten sposób czuję sie jak osoba niepełnosprawna, chora... - Mówiłam wypowiadając kolejno słowa-  Czy ty jesteś jakiś opóźniony? A może nie rozumiesz prostych słów? Powtarzam po raz ostatni: Nie chcę Twojej pieprzonej pomocy, bo nie jestem kaleką! - Po tych słowach odwróciłam się biorąc głęboki oddech, aby się uspokoić. Szybko odeszłam, nie chciałam spóźnić się na lekcję.
  Wszedłszy do sali usiadłam w ławce i zapisałam temat podany przez belfra. Na lekcji ominęła mnie odpowiedź. Jedyny plus chodzenia o kulach. 

~*~

Po godzinie kozy wyszłam ze szkoły. Mama na szczęście po mnie przyjechała i po 5 minutach byłyśmy pod domem. Pokuśtykałam za nią i bez słowa weszłam po schodach na górę. Usłyszałam męskie, niskie śmiechy z pokoju brata, więc jak najciszej weszłam do swojego. Rzuciłam kule w kąt i opadłam na łóżko wzdychając. Ten dzień mnie wykończył. Wyciągnęłam laptopa i zalogowałam się na wszystkie możliwe konta. Tumbrl, Wattpad, Facebook... Re blogowałam, komentowałam i czytałam ciekawe historie. Tą wspaniałą formę oderwania się od codzienności przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę - Rzuciłam cicho i zamknęłam urządzenie. Zza drzwi ujrzałam czuprynę Tomlinsona. Westchnęłam i skinieniem głowy pozwoliłam mu wejść do środka. Chłopak zamknął drzwi i usiadł na skraju łóżka. - Niech zgadnę, przysłał Cię mój brat. Co chce tym razem? Odtwarzacz, płytę z piosenkami czy słuchawki? 
- Żadna z tych rzeczy - Zaśmiał się Louis. Miał całkiem ładny uśmiech. Mrużył oczy, a usta miał szeroko rozwarte. Zauważyłam, że nie miał zarostu, natomiast włosy lekko poczochrane i postawione w górę zapewne na żelu.
- Cokolwiek to jest, powiedz mu, żeby spadał na drzewo. Nic mu nie pożyczę, nie chcę go widzieć na oczy.
- Aż tak Ci zalazł za skórę? - I znów ten jego uśmiech. Louis-wesoły-roześmiany-Tomlinson.
- Nie.. Po prostu nie mam dziś humoru.- Mruknęłam spuszczając głowę. Moje dłonie po raz pierwszy stały się bardzo interesujące. 
- Niall Ci go zepsuł? - Spytał poważnym tonem. Skończyły się chichy i wesoła pogawędka. Tomlinson był zupełnie poważny.
- Skąd wiesz?
- Mało się odzywa. To oznaka, że coś z nim nie tak, bo każdego dnia jego buzia się nie zamyka. Dlaczego nie pozwolisz mu sobotę pomóc? 
- Kiedy całe otoczenie chce mi pomóc czuję się tak...słabo. Bez wartości i jak kaleka. Czuję się jak niepełnosprawna osoba, niemogąca chodzić i taka, nad którą trzeba non stop czuwać. A poza tym kim on dla mnie jest? Ani to mój brat, ani chłopak. Ani kuzyn, ani nikt bliski. Dlaczego nie zacznie mnie ignorować i przechodzić bez wzruszenia obok mnie?
- Pomógł Ci. Może czuje się winny za Twój upadek, kto wie. Może mu na Tobie zależy...
- Nie fantazjujmy
- Hahahaha... - Szatyn buchnął śmiechem. - Przecież żartowałem. Posłuchaj, nie odrzucaj pomocy ludzi. Kiedy chcą Ci pomóc to nie znaczy, że jesteś słaby tylko, że zależy im na Tobie i się martwią. Przeproś Nialla i pogadaj z nim. Na spokojnie mu wytłumacz co jest źle i może odpuści.
- Ehh.. Tu masz rację. Praktycznie zawsze jestem dla niego oschła i złośliwa. - Przyznałam spuszczając lekko wzrok. - Tak zrobię, ale to jutro. Dziękuję. Wiesz, często nie mogę liczyć na Hazzę, a Ty mi go zastępujesz.
- Miłe słowa. Ja już pójdę, pewnie na mnie czekają, a powiedziałem, że idę do toalety. - Wstał i przeciągnął się. - Trzymaj się, Kat. I pamiętaj co masz jutro zrobić. - Louis opuścił moją sypialnię. Miał rację. Jutro przeproszę Nialla, a mam za co.


Hej hej! ;*
Jak się macie? Co w szkole? :)
U mnie ujdzie c;
Przybywam z nowym rozdziałem jak widzicie... poprawiałam go chyba ze sto razy :( Mam nadzieję, że nie ma wiele błędów. Napisałam 1 wersję, część usunęła, dopisała, znów skasowałam i tak stopniowo powstawał ten rozdział :)

Komentujcie! Dziękuję za poprzednie.. gdy je czytam chce mi się pisać i pisać :) Jednak nie zawsze mam wolny czas ;p

I pytanka do Was...
1. Kat przeprosi Nialla?
2. Co z Harrym i Mary?
3. I ogólnie macie jakieś ciekawe pomysłu na dalszy rozwój akcji?
Osobiście ja mam, ale co Wy o tym myślicie? :)
KOMENTUJCIE! CHOCIAŻ JEDNYM SŁOWEM! :* 

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 5 - Jones fracture

RODZIAŁ DEDYKOWANY ŻANECIE, KTÓRA MA DZIŚ URODZINY! WSZYTSKIEGO NAJLEPSZEGO KOCHANA! :* 

POV of Harry

  Z samego rana obudził mnie trzask drzwi od pokoju mamy. Niechętnie podniosłem głowę i wyjrzałem zza kołdry. Dziś mamy wolne, pomyślałem. Ucieszyłem się ma tą myśl, ponieważ miałem zamiar wylegiwać się cały dzień. Postawiłem stopy na dywanie koło łóżka, ubrałem spodnie, a następnie koszulę. Skierowałem się w stronę kuchni, gdzie mama szykowała się do pracy.